W przyszłym sezonie Lotto Superligi tenisa stołowego w barwach naszego klubu występować będzie Sun Shiyu. 22-letni chiński tenisista poprzedni sezon spędził w zespole aktualnego mistrza Polski – Bogorii Grodzisk Mazowiecki.
– Sun Shiyu to stosunkowo młody gracz. Ma zaledwie 22 lata. Do swojego poprzedniego klubu w Polsce trafił za sprawą dobrze nam znanego „Wandżiego”. Można spekulować czy był to dla niego udany okres czy nie, czy się sprawdził czy nie. Na pewno ze względu na wielką rywalizację związaną z ogromną presją wyniku, sięgania po tytuły oraz grę w europejskich pucharach nie był w stanie pokazać pełni swoich możliwości. Na pewno w Grodzisku mieli co do niego większe oczekiwania i nadzieje. Natomiast warto wspomnieć, że gdy urazy dopadły Panagiotisa Gionisa oraz Miłoasz Redzimskiego, Sun był podstawowym zawodnikiem. Zagrał na poziomie pięćdziesięciu procent skuteczności, a przed dwoma dniami w meczu finałowym dołożył swoją cegiełkę do tytułu mistrzowskiego. W drugim meczu pokonał Burowa i doprowadził do wyrównania 1:1 – mówi Piotr Anchim, menadżer Dojlid.
– Cała sprawa z jego przejściem do nas potoczyła się bardzo szybko i wynikła dość nieoczekiwanie. Znów kluczowy był „Wandżi”, który poinformował mnie, że Sun szuka klubu w Polsce, że chciałby coś zmienić, że szuka miejsca, w którym będzie miał niejako gwarancję gry, aby udowodnić sobie i wszystkim wokół, że potrafi grać na zdecydowanie wyższym poziomie skuteczności. Nie ukrywam, że przekonała mnie do niego ta ambitna postawa. O tym, że nie są to słowa rzucane na wiatr świadczy też fakt, że w trakcie wakacji nie wraca do domu, a zostaje w Polsce, żeby dobrze się przygotować do sezonu
wyjaśnia Anchim.
– Zanim jednak przystąpiliśmy do rozmów z Shiyu musieliśmy wyjaśnić sprawę umowy z Kimem. Po tym jak porozumieliśmy się z Koreańczykiem, bacznie przyglądaliśmy się mu podczas jego gry w turniejach towarzyskich. Jego występy były niepokojąco słabe, co zapaliło w naszych głowach lampkę ostrzegawczą. Skontaktowałem się z Kimem, przedstawiłem swój punkt widzenia oraz to, że oczekiwałem czegoś innego po nim. Doszliśmy do wniosku, że skoro już na tym etapie nasze wizje zaczęły się rozmijać, to lepiej będzie jeśli podziękujemy sobie w tym momencie – tłumaczy Piotr Anchim.