– Na pewno naszym atutem jest to, że mamy nieprzewidywalny zespół, który pokazał, że potrafi wygrać z najlepszymi – mówi Patryk Zatówka, który niedawno przedłużył umowę z naszym klubem i zapowiada walkę o medale w trwającym sezonie Lotto Superligi.
Przedłużyłeś ostatnio swoją umowę z Dojlidami, co oznacza, że białostoccy kibice będą mogli oglądać twoje mecze również w przyszłym sezonie. Co sprawiło, że zdecydowałeś się na taki ruch?
Przede wszystkim dobra atmosfera. Dobrze nam się razem gra i spędza ze sobą czas. To przekłada się później na niezłe wyniki, które osiągamy w tym sezonie. Ja na pewno jestem zadowolony ze swojego pobytu w Białymstoku. Myślę, że klub również, a w takiej sytuacji nie było problemem dogadać się i zostać w Dojlidach na kolejny sezon.
Pod względem sportowym, mimo wszystko chyba jest więcej powodów do zadowolenia, niż do zmartwień.
Myślę, że tak. Niewiele osób mogło się spodziewać, że bez pomocy Azjatów, a więc z taką kadrą, jaką rywalizowaliśmy dotychczas, uda nam się osiągnąć fazę play-off. Zrobiliśmy to jednak, a skro już jesteśmy w tym miejscu, to mogę powiedzieć, że stać nas na jeszcze więcej. Nawet w kontekście walki o medale.
Jak zareagowaliście na to, że pomocy ze strony zapowiadanych Azjatów jednak nie otrzymacie?
Ogromnie nas to motywowało. Szczególnie było to widoczne w końcówce poprzedniego roku, kiedy na dwanaście ostatnich do zdobycia punktów potrzebowaliśmy ugrać minimum, chyba dziesięć. To nam się udało, choć nikt w to nie wierzył. Jakby tak spojrzeć, to wyszło nam to chyba na plus.
Do pewnego momentu grasz i nie analizujesz. Przychodzi jednak taka chwila, że patrzysz w tabelę i zaczynasz liczyć. Grudzień na pewno był takim momentem. Odczuwaliście wówczas większą presję?
Wiedzieliśmy, ile punktów powinniśmy ugrać, ale zdawaliśmy sobie również sprawę z tego, że siedzenie z liczydłem czy kalkulatorem w dłoni niczego dobrego nie przyniesie. Skupiliśmy się na graniu. Staraliśmy się nie dokładać zbędnej presji i to nam się udało.
Indywidualnie zanotowałeś do tej pory dziesięć zwycięstw i jedenaście porażek. Powinno być lepiej?
Zwycięstw zawsze może być więcej, ale też się jakoś szczególnie nad tym nie skupiam. Nawet nie zwracałem większej uwagi na bilans i nie pamiętałem dokładnie tych liczb. Staram się grać z meczu na mecz, nie patrząc na to co pokazuje ranking. Wydaję mi się nawet, że przykładając do niego większą uwagę mogłoby być gorzej.
Powodem do zadowolenia może być fakt, że w parze z Kamilem Zdzienickim udało Wam się kila spotkań rozstrzygnąć przez debel. To tak tajna broń Dojlid w tych rozgrywkach.
Na pewno sprawiliśmy kilka niespodzianek. Być może powinniśmy dołożyć jedną wygraną więcej, ale gdyby oceniać naszą postawę tylko w tym elemencie rywalizacji, to powinniśmy być z siebie zadowoleni.
Do końca drugiej rundy pozostały wam już tylko trzy spotkania. Patrzycie na to, co się dzieje w tabeli i układacie sobie plan na to, jak zagrać, żeby trafić teoretycznie wygodniejszego do rywalizacji przeciwnika?
Z doświadczenia wiem, że takie kalkulacje są zgubne. Usiądziesz i wymyślisz, że jak z jednym przegrasz, a z drugim wygrasz, to zaraz się okaże, że oba mecze kończysz bez punktów, ktoś po drodze też nieoczekiwanie się potknie lub odwrotnie, sprawi niespodziankę wygrywając swój mecz i wszystkie plany i przewidywania biorą w łeb. Każdy mecz będziemy zaczynać z takim samym nastawieniem, a będzie nim chęć wygranej. Co z tego wyjdzie? Czas pokaże.
Jedno jest pewne. Jesteście pewni fazy play-off, zrzuciliście z siebie ciężar, a to chyba oznacza, że przed nami spotkania, w których zobaczymy najlepszą wersję Dojlid, a więc taką, w której każdy z was może grać na totalnym luzie.
Na pewno nie będziemy faworytem w żadnym ze spotkań, jakie zostały nam do rozegrania. Teoretycznie presja powinna być nam obca. Przed sezonem jednak rozmawialiśmy o tym, że mamy postarać się o medal. Nawet jeśli nie uda się wesprzeć żadnym zawodnikiem zza granicy. Cały czas mam to z tyłu głowy i chciałbym, abyśmy na koniec sezonu usiedli i powiedzieli sobie, że nie była to tylko pusta rozmowa.
Co byłoby kluczowe w tej walce o najwyższe laury?
Ciężko powiedzieć. Na pewno naszym atutem jest to, że mamy nieprzewidywalny zespół, który pokazał, że potrafi wygrać z najlepszymi. Nawet jeśli na papierze nie ma na to najmniejszych szans, to jeśli trafimy z dyspozycją dnia, to potrafimy ograć nawet Działdowo. Każdy z nas teraz mocno trenuje. Popracowaliśmy teraz więcej fizycznie i mamy nadzieję, że z kim byśmy nie grali, to nie zabraknie nam sił w drodze po wygraną.